piątek, 31 lipca 2015

Białystok, pozytywne zaskoczenie. (BI; BIA) cz. 1.

Po krótkiej przerwie w pisaniu postanowiłem napisać coś o Białymstoku. Miasto jest jeszcze dość mało znane, ale prężnie się rozwija. Pierwszym razem, kiedy tam przyjechałem, a było to wiele lat temu, pamiętam, że jechałem cały czas prosto, aż dojechałem do centrum miasta i rynku, który był w całkowitym remoncie. Kolejny wyjazd do miasta po kilku latach, to wprawdzie nie było centrum, ale wielkie wrażenie wywarła na mnie cerkiew św. Jerzego z pozłacanymi kopułami, ale o atrakcjach później.
Oczywiście nazwa Białystok nie ma nic wspólnego z czymś białym na stoku, chociaż sam może dobrze wciągnąć.
Ilekroć jechałem do Białegostoku drogą z Warszawy, a jechałem nocą, to najbardziej charakterystycznym elementem na E67 jest tłok. Droga dość często jest dwupasmowa, ale niewiele to da, kiedy na odcinku kilku kilometrów musisz zdążyć wyprzedzić stado tirów zmierzających do granicy Białorusi, Litwy, lub Rosji. Co gorsza, wracają takie same stada, więc kiedy chcesz wyprzedzić takie stado na długiej prostej jednopasmówce, to musisz dobrze wyliczyć, aby się nie nadziać na grilla.
W samym Białymstoku jest wiele ciekawych miejsc, ale najciekawsze zostawię na sam koniec. Zacznę od cerkwi godnych uwagi, które wypatrzone w ostatniej chwili omal nie doprowadziły mnie do zrobienia dzwona na samochodzie przede mną. Jadąc od strony Juchnowca można zobaczyć wspomnianą cerkiew św. Jerzego; przy ul. Sikorskiego cerkiew Zmartwychwstania Pańskiego; cerkiew Świętego Ducha przy ul. Antoniuk Fabryczny. Bardzo ciekawa jest cerkiew Mądrości Bożej wzorowana na Konstantynopolitańskiej cerkwi Haga Sophia znajdująca się przy ul. Kazimierza Wlk.; Jeszcze godna uwagi jest cerkiew św. Mikołaja będąca w pobliżu rynku. 
Nie da się ukryć, że Podlasie jest pod bardzo dużym wpływem prawosławia, ale oczywiście katolicyzm też nie ustępuje, zobaczycie więc też kilka ciekawych kościołów, jak np. kościół św. Rocha z podświetlaną wieżą, którą widząc pierwszy raz skojarzyłem z Pałacem Kultury. Widząc ją później zastanawiałem się, jak mogłem w tym Pałac Kultury zobaczyć. 
Nie da się nie dostrzec również piękna renesansowej archikatedry (XVII w.) w pobliżu rynku. Bardzo charakterystyczny jest także wygląd kościoła Zmartwychwstania Pańskiego na drodze do Warszawy, kościół p.w. Ducha Świętego, św. Wojciecha, NMP Matki Kościoła, Sanktuarium Miłosierdzia Bożego i kilka innych. Podsumowując, zarówno kościoły, jak i cerkwie w Białymstoku urzekają urokiem i architekturą, starsze różnią się stylem zależnym od ich wieku a współczesne inwencją architektów i tak od siebie przyznam, że szukanie i podziwianie ich byłoby ciekawszą i mądrzejszą rozrywką niż łażenie za krasnoludkami we Wrocławiu, czy Bachusami w Zielonej Górze.
Co do samego rynku z ratuszem niezbyt okazałym, ale ciekawym, w którym znajduje się Muzeum Podlaskie. 
Przyznam, że rynek jest sympatyczny i są na nim organizowane różne imprezy. W czasie jednego ze szkoleń, które prowadziłem w sobotę w pobliżu rynku, zaczęły mi przeszkadzać dobiegające hałasy, ale też dziwnie znajome. Kiedy skończyłem, postanowiłem zobaczyć, co jest grane. Okazało się, że te znajome dźwięki wydobywały się z instrumentów zespołu ENEJ, który właśnie miał próbę przed koncertem. Ponieważ następnego dnia miałem wolne i na drugi koniec Polski miałem dojechać na poniedziałek, to pozwoliłem sobie skorzystać z okazji i poczekać. Wystąpili wówczas Oksana Predko, Marika, ENEJ i Justyna Steczkowska, której występu długo nie wytrzymałem, jak zresztą spora ilość publiczności. Ogólnie występ zespołu ENEJ cieszył się olbrzymim zainteresowaniem i przyznam, że na prawdę warto było zostać.
Chodząc po Białymstoku można zobaczyć liczne parki. Naliczyłem łącznie 9 parków miejskich i w każdym z tych, przez które przechodziłem czułem się bardzo przyjemnie i faktycznie można się odprężyć.
Z informacji logistycznych przydatnych turystom zorientowałem się, że zasłużeni honorowi krwiodawcy mają darmowe przejazdy komunikacją miejską wyłącznie wtedy, kiedy oddali 18 litrów krwi na rzecz RCKiK, ale tylko Białostockiego. Białystok, zwłaszcza MOSiR zapewnia wiele ulg dla rodzin wielodzietnych, ale tylko mieszkających w tym mieście. Możecie natomiast śmiało korzystać z transportu Polskim Busem z Warszawy oraz po mieście wypożyczonym rowerem po zarejestrowaniu się w systemie. Tani nocleg można też znaleźć w SSM "Podlasie" gdzie termin trzeba wcześniej zarezerwować. Jeżeli nie mieliście wcześniej kontaktu z takimi noclegowniami, to musicie wiedzieć, że większość schronisk młodzieżowych posiada pokoje wieloosobowe i tak tutaj możecie trafić do sali z 8 łóżkami piętrowymi i gośćmi różnej narodowości, ale takie atrakcje, jak łazienka, telewizor, wi-fi, pościel są wliczone w cenę noclegu. Miałem okazję odwiedzić także bar mleczny w pobliżu rynku i przyznam jest to jedno z miejsc w Polsce, gdzie za niewielkie pieniądze można smacznie zjeść.

Na zakończenie perełka, chyba największa atrakcja Białegostoku - Pałac Branickich. Jest to przepiękny kompleks pałacowy z parkiem fontannami i klombami, który urzekł mnie już przy pierwszym spojrzeniu. Po prostu zaparło mi dech na widok ułożonych kwiatów, ustawionych rzeźb altany i ogólnie całokształtu. Sam pałac w zeszłym roku był obłożony rusztowaniami, jednak teraz na wakacjach zobaczyłem, że po zdjęciu rusztowań prezentuje się znakomicie. To po prostu trzeba zobaczyć.
Właściwie do opisania zostało mi jeszcze trochę atrakcji Białegostoku, jak np. Stadion Jagiellonii, Obiekty MOSiR, Jeziora Dojlidzkie, Browar Żubra i producenta Żubrówki, kamienice, zbrojownie, drogi, defibrylatory i wiele innych, ale o tym innym razem.











poniedziałek, 6 lipca 2015

Na Podkarpaciu prawie jak nad morzem? Radawa (RJA)

Trochę zastanawiałem się, czy napisać o Olsztynie, czy Białymstoku, ale w niedzielę wyjechaliśmy z rodziną samochodem do Radawy, znanej na Podkarpaciu z ośrodka wypoczynkowego. 
Przejeżdżając, zobaczyłem baner ogłaszający, że 9-12 lipca odbędzie się tam XXV międzynarodowy zlot motocyklowy, o czym szerzej tutaj: http://wydarzenia.moto-opinie.info/?id_wydarzenia=182, więc grzechem byłoby wcześniej o tym nie napisać. Jakie atrakcje będą tam przewidziane, można zobaczyć pod powyższym linkiem, natomiast ja skoncentruję się na samym ośrodku.
Właścicielem obiektu jest Urząd Gminy Wiązownica. Do wejścia na obiekt trzeba kupić bilet ważny na cały dzień. Koszt biletu to 5 zł od osoby dorosłej, 3 za dziecko powyżej 7 lat i 5 za wjazd samochodem na teren ośrodka.

Zalew - Nie będę ukrywał, że to jest główny cel turystów, którzy zjeżdżają tam z całego województwa i nie tylko. Sam zalew zajmuje prawie 3 ha i jest otoczony piaszczystymi plażami z wałami oraz dalszym piaszczystym terenem porośniętym drzewami iglastymi, głównie sosnami, które wg pomiarów produkują jod. Zalew nie jest głęboki, bo ok. 10 metrów, a nawet więcej trzeba przejść, żeby można się na stojąco zanurzyć po szyję, więc jest to miejsce w miarę bezpieczne dla dzieci. W kwestii bezpieczeństwa jest także ratownik, który bądź siedzi na wieżyczce, bądź wypływa kajakiem obserwując kąpiących się. Woda, jak to w jeziorze, jest na pewno cieplejsza niż rzeczna, ale żeby nie było, jest także wymieniana. W obrębie zalewu znajduje się kilka zjeżdżalni dla dzieci, odgrodzony brodzik, "deszczowy grzybek" i altanka postawiona na palach w wodzie. Wbite są także słupki, na których jest rozciągnięta siatka do gry w siatkówkę wodną. W siatkówkę plażową też można zagrać, ale oczywiście trzeba wyjść na brzeg. 
Układając się na plaży można sobie wybrać miejsce zacienione, piaszczyste, nieco twardsze z szyszkami pod drzewem , zacienione na trawie, lub najbardziej nasłonecznione piaszczyste, które przeważają.

Tyrolka - Na całej długości zalewu jest rozciągnięta lina, na której zainteresowani zjeżdżają z dziką radością. Koszt takiej przyjemności wynosi 10 zł.

Pole namiotowe - Unoszący się zapach palonego grilla będzie także nieraz towarzyszył plażowiczom, którzy rozbili się w pobliżu pola namiotowego. Cieszy się ono dość dużą popularnością. Na terenie tego pola, jak zresztą w wielu miejscach ośrodka są bezpłatne ubikacje.
Muzyka - przyznam, że całe szczęście jest słyszana tylko w kilku miejscach zalewu przy głośnikach. Jedyną zaletą tej muzyki jest zwolnienie organizatora z opłat za prawa autorskie. Przyznam, że gatunek muzyki, jaki mnie męczył to taki, jak piosenki puszczane w przerwach na weselach. Może ja mam inny gust, ale uznałem to za wadę.

Lubaczówka - rzeczka, która zasila w wodę zalew i okala go od północy i wschodu, jest na zakolu podzielona kilkoma wysepkami, na których znajduje się amfiteatr z zadaszonymi trybunami. Istnieje także możliwość wypożyczenia kajaka i popływania nim właśnie po Lubaczówce pomiędzy wysepkami.

Plac zabaw - Jak dla każdego rodzica małych dzieci, miejsce do wyszalenia się małych urwisów, często jest wybawieniem. Plac zabaw jest trochę oddalony od zalewu, ale jest bardzo rozbudowany i na piasku.

Ciuchcia - Akurat w niedzielę jeszcze jej nie było, ale w zeszłym roku w pełni sezonu widziałem, że jeździła i woziła dzieci po rozłożonych na placu torach.
Dodatkowe atrakcje, to mogą być stoiska z pamiątkami, bary z fast foodem, pizzą, piwem, lodami itp. oraz jako alternatywa budki dla prezentacji potraw i rękodzieł pań z okolicznych kół gospodyń wiejskich.

Nocleg - Nieopodal ośrodka są inne ośrodki 
rekreacyjne, gospodarstwa agroturystyczne
oraz domki do wynajęcia, gdzie można zorganizować sobie bazę, chyba, że wolicie rozbić się w lasku z namiotem, lub nawet camperem, czy przyczepą campingową.


Przyznam, że cały dzień pobytu nad samym zalewem upłynął nam bardzo szybko i miło, dlatego nieraz tam wracamy i postawił bym tutaj pozytywną gwiazdkę.

Dodam, że trochę rozbawiła mnie droga dla rowerów od Radawy do Wiązownicy i dalej wzdłuż DW870, ponieważ mimo, że zmieszczą się na niej z powodzeniem 2 rowery obok siebie, to wg znaków obowiązuje na niej ruch jednokierunkowy. Żeby było ciekawiej z drugiej strony i w ogóle przy jezdni brak jest czegokolwiek, nawet chodnika, czy pobocza.
W dalszej części tej drogi w Wiązownicy są znaki "droga dla rowerów" oraz z drugiej strony wjazdu: "zakaz wjazdu" + "nie dotyczy rowerów". Zastanawia mnie to, bo jak bym chciał, to samochodem nie dałbym rady tam wjechać. 

Ale jak by nie było, polecam.

środa, 1 lipca 2015

Latem we Wrocławiu. (DW) cz. 1

Myślę, że nie zaskoczę Was stwierdzeniem, że Wrocław, to miasto, które trzeba zobaczyć. Wrocław od początku istnienia Państwa Polskiego był polskim miastem, po burzliwej i ciekawej historii oraz wojnach Śląskich, został w połowie XVIII zdobyty przez Prusy. Do Polski powrócił dopiero w 1945 r. po walkach, gdzie Niemcy uczynili z niego bastion, który poddał się 4 dni po Berlinie. Panowanie Niemieckie widać w stylu budynków z tamtego okresu. Wrocław jest także niezwykły ze względu na położenie ponieważ leży nad odrą i czterema jej dopływami, które wraz z kanałami tworzą ok. 25 wysp. Jeżeli czasem oglądaliście serial "Pierwsza miłość", to pomijając fabułę, trzeba przyznać, że przewijające się w tle ujęcia Wrocławia są naprawdę dobrze trafione. Mimo, że od mojego spacerowania po Wrocławiu minęło trochę czasu, to jednak wiele z ciekawych miejsc Wrocławia jeszcze pamiętam. Opiszę tu może tylko część atrakcji i miejsc, bo na całość miejsca by zabrakło.
Skytower - nie jest dla nikogo tajemnicą, że ten najwyższy w mieście (212m) budynek stał się najlepszym punktem widokowym dla Wrocławia i okolic. Szczerze mówiąc nie będę opisywał czegoś, gdzie jeszcze nie miałem czasu i okazji być, zwłaszcza, że wszystkie informacje techniczne niezbędne do skorzystania z tej możliwości znajdziecie na jego oficjalnej stronie. Jeśli chodzi o całościowy wygląd tego kompleksu, to może nie wspomnę, co przypomina, ale dla zainteresowanych podpowiem, że złośliwi twierdzą, że Wrocław i Rzeszów to miasta partnerskie. Jeśli nadal nie wiecie o co chodzi, to porównajcie zdjęcia Skytowera i rzeszowskiego pomnika Walk Rewolucyjnych...

Hala 100-lecia -  Przyznam, że samo hasło "Hala 100 lecia" niewiele mi mówiło, dopóki mnie koledzy tam nie zaprowadzili. Wzniesiona w 1913 r. faktycznie jest wizytówką Wrocławia i odbywają się tam różne imprezy ja natomiast nie trafiłem na imprezę w samej hali nota bene wpisanej do światowego dziedzictwa UNESCO, ale do Wrocławskiej fontanny, wokół której wypoczywają i spacerują mieszkańcy. Fontanna multimedialna zajmuje obszar 1ha i posiada 300 różnych dysz i 800 punktów świetlnych, które uczestniczą w pokazie multimedialnym tańcząc w rytm muzyki. Oczywiście efekt świetlny zobaczycie dopiero po zmroku a fontannę tylko w sezonie letnim.
Przed Halą ustawiono w 1948r. charakterystyczną i wysoką na 96m Iglicę.
Wrocławskie ZOO - Naprzeciwko Hali stulecia jest królestwo p. Gucwińskich może przez niektórych pamiętane jako "Z kamerą wśród zwierząt". Miejsce na pewno nadaje się na rodzinny wypad i edukację przyrodniczą dziecka. Jest najstarszym (1865) i najliczniejszym (876 gatunków) ogrodem w Polsce. Żeby było ciekawie oficjalna nazwa to "Zoo Wrocław Sp. z o.o." Jest tam też m.in. Pawilon Madagaskaru, ale nie łudźcie się, pingwinów tam nie znajdziecie, one są w innej części zoo.
Polinka - Idą o strony Hali i zoo Wybrzeżem Wyspiańskiego przy Politechnice zobaczycie kolejkę gondolową, którą możecie dostać się na drugą stronę Odry. Opłata jest podobna, jak za komunikację miejską, chyba, że jesteście studentami Politechniki Wrocławskiej, to za darmo. Szalonych widoków z góry może nie ma, ale sama przejażdżka jest bardzo przyjemna.

RYNEK
Piwo Spiżowe - We Wrocławskim Spiżu warzy się bardzo dobre piwo niepasteryzowane i niefiltrowane o pełnym smaku. Można je nabyć na rynku w budce, lub w Spiżu pod Ratuszem. Jeśli chcecie dać komuś w prezencie, to jest dobry pomysł, tylko na wynos jest ono lane do plastykowych butelek o pojemności minimum 0,9l i należy ten prezent spożyć do 2 tygodni, bo taki jest termin przydatności najlepszych piw.
Kamienice - Znane są wrocławskie kamienice Jaś i Małgosia (XV w.). Właściwie wszystkie kamienice we Wrocławiu są utrzymane w dobrym stanie i pełne wdzięku, ale jedna z nich zasługuje na szczególną uwagę, ponieważ posiada TAJEMNICZE OKNO, szczególnie trudne do znalezienia w nocy. Okno tej kamienicy wydaje się być dziwnie sztuczne, bo ... 
namalowane...
Przyznam, że sam bym tego nie wiedział, gdyby koleżanka nie zwróciła mi uwagi, że jedno okno się wyróżnia i żebym zgadywał, które.
Wrocławskie kamienice faktycznie są bardzo kolorowe i estetyczne.
Zresztą, jak wszystko na rynku trudno jest opisać słowami, po prostu trzeba to zobaczyć.
Fontanna - Na rynku bardzo ciekawa jest fontanna w nowoczesnym stylu ze szklanymi taflami. Jedna z ciekawszych historii było znalezienie w tej fontannie żywej ok. 80 cm ryby! Tak. Wg relacji świadków rybę wrzucił jakiś mężczyzna i sobie poszedł. Zdezorientowana ryba nie była za bardzo w stanie pływać, poruszała się bardzo powoli, tak, że dzieci ją głaskały. Po zgłoszeniu faktu na 112 odpowiednie służby uratowały rybę, także przed kucharzem ;)
Pręgierz - w pobliżu ratusza znajduje się zrekonstruowany pręgierz który działał w dawnych czasach na niesfornych mieszkańców. Egzekucje podobno wykonywano tam do połowy XVIII a chłostę do XIX wieku. Wg legend podobno był tam chłostany także Wit Stwosz za sfałszowanie weksla.
Krasnal przed Muzeum Poczty
Krasnale - Dodatkową atrakcją jest szukanie po mieście małych krasnali, które mają różne nazwy i umiejętności. Ustawiane są w różnych częściach miasta. Lokalizacja tych małych figurek jest też naniesiona na mapkach dostępnych w sklepach z pamiątkami. Łączna liczba tych krasnali przekracza 300 i stale rośnie. Jednym z ciekawszych jest ten, który ma własne okienko w ścianie banku, sami zobaczycie. Ten jest właśnie na rynku.
Artyści i wydarzenia - z atrakcji na rynku, zwłaszcza w sezonie ciepłym są muzycy, mimowie i malarze dorabiający i uatrakcyjniający pobyt na rynku. Niezwykły był pokaz malowania obrazów sprayem. Ten malarz w niesamowity sposób przy pomocy małych gadżetów, malował łodzie, drzewa, wodospady, planety i wiele innych rzeczy posiadając jako farby wyłącznie butelki sprayu w różnych kolorach.
Nie sposób przegapić różnych wydarzeń, jakie Miasto organizuje na rynku, chociaż patrząc w terminarz, można sobie taki wyjazd do Wrocławia zaplanować. Ja akurat trafiłem na wydarzenie związane z pokazem kuchni świata z udziałem Roberta Makłowicza oraz koncert, w którym występował m.in. Stanisław Soyka, który zgodził się na pamiątkowe selfie.
Sklepy, stoiska, muzea - Tam, gdzie są turyści, są też handlarze, którzy oferują przeróżne pamiątki, zakąski, trunki. Znajdziecie także różne muzea, w tym muzeum Poczty, kościoły, katedry, Panoramę Racławicką, inne zabytkowe obiekty oraz różne rzeźby i pomniki. Wspomnę jeszcze o murach, stadionie dla Euro 2012, galeriach, wyremontowanym Dworcu PKP, Dworcu PKS w remoncie i paru innych obiektach, o których jeszcze napiszę.
Baza ekonomiczna (tani nocleg i posiłek) - Dla wszystkich, którzy uważają, że na takie wycieczki trzeba mieć pieniądze, powiem, że na podróż do Wrocławia Polskim Busem wystarczy nawet 10-50 zł, w zależności od miejsca i czasu kupienia biletu (można sprawdzić w internecie). Nocleg może wyjść cenowo nawet w okolicach 20-30 zł, jeśli się zdecydujecie na Szkolne Schronisko Młodzieżowe na Kołłątaja (50m od Dworca PKP). Drugie schronisko jest na Psim Polu, ale tam jest trudniejszy dojazd i dalej, chociaż w pobliżu są niesamowite maszyny latające, ale o tym innym razem.
Kwestia najtańszego posiłku, aż mnie zaskoczyła. Obiad całkiem smaczny za kilka do kilkanaście złotych w centrum miasta? Tak, w zabytkowej hali targowej przy ulicy Piaskowej oprócz licznych stoisk warzywnych i kwiaciarni jest bar z najtańszymi obiadami w mieście. 
Oczywiście dla bardziej wybrednych podniebień są różne restauracje, pizzerie, sushi bary i inne, podobnie jak z noclegami, ale jeśli chcecie mieć dobrą jakość za bardzo niską cenę to warto skorzystać z moich podpowiedzi, bo jak poznać Wrocław, to Wrocław, a nie bary, hotele i galerie, które równie łatwo znajdziecie u siebie.